''Butterfly&Wind''

Długość: 1477 słów
Pairing: HunHan
Rodzaj: Dramat
Rating: G
Uwagi: Pierwszy OneShot, który zdecydowałam się dodać...
tym samym witając się z wami i zapoznając was z moimi wypocinami.



~Butterfly~


           Motyl wbrew pozorom jest stworzeniem ślepym. Zaintrygowany kolorem płatków kwiatu, który obrał jako swój cel, leci do niego nie zważając na różnego rodzaju przeszkody. Choćby miał zmagać się z niemiłosiernym, wiosennym wiatrem, oraz ciężkimi i ogromnymi dla niego kroplami deszczu. Woń, która wydobywa się z rozpowszechniających ją płatków, niesiona przez podmuch kołyszący całą łodygą rośliny, trafia do motyla wodzonego pragnieniem. Pragnieniem tak silnym, że nie przeszkadzają mu niepożądane dla niego czynniki biologiczne, będące na porządku dziennym w otaczającym nas zielonym środowisku.
           Luhan właśnie taki był. Zaślepiony pięknym blaskiem rzeczy, którą pragnął mieć, i którą pragnął osiągnąć. To coś w rodzaju odbijającego się od lustra światła. Promieniste cele raziły go, oślepiając i sprawiając, że dążąc do nich gubił się w odmętach ciemności. Luhan nic nie widział. Był ślepcem, ale nie z natury. Bóg stworzył go doskonałego. Takiego, jakim chciałby być każdy młody człowiek w jego wieku. Dlatego nasuwa się jedno istotne pytanie. ''Dlaczego Luhan był ślepym motylem?''
          W istotnym dla niego dniu postanowił nauczyć się latać. Tak, był stworzeniem pierwotnie zdolnym do latania, ale utracił ten dar. Istota doskonała nie potrzebuje ulepszeń, chociaż z całego serca pragnie być jeszcze lepszą. Motyl jest idealny. Posiada skrzydła, dzięki którym może wznosić się w górę, szybując po niebie i spoglądając na monotonne życie miasta. Widząc życie ludzi w nim żyjących i przyrody, która z całych sił stara się przeżyć.
           Jednakże nie byłby tak doskonały, gdyby ogarnęła nim samolubność. Kiedy ktoś jest niemało utalentowany pragnie podzielić się tym z innymi. Chce, by inni dowiedzieli się o tym, ale z dobrych pobudek. A Luhan... Był samolubny. Utracił swój dar. Swój talent zyskany od Boga. Znów stał się zwykłym człowiekiem, który prymitywnie udawał istotę Boską. ''Do czego potrzebne mi skrzydła dzięki którym nie mogę latać? Mają być źródłem mojego wstydu, zhańbienia i bólu, który codziennie noszę w sercu?'' - powtarzał, stojąc na krawędzi dachu najwyższego hotelu w całym Seoulu.
           Nie można winić Luhana za to, że starał się ponownie odzyskać swój dar. Przecież mimo wszystko jest tylko człowiekiem, istotą bezsilną... która potrzebuje innych, by egzystować. Jak miał odzyskać moc latania? Jak miał sprawić, by jego motyle skrzydła zatrzepotały raz jeszcze? Chociażby raz, by sprawdzić czy są prawdziwe. By utwierdzić się w przekonaniu, że tak naprawdę w głębi duszy nadal jest Bóstwem. Osobą, która obdarowana została owocnym w same dobre plony, życiem.
           Kiedy wiatr zmagał na sile, jego blond włosy kołysały się w tę i z powrotem, jakby one również próbowały dokonać wyboru. ''Skoczyć, czy nie skoczyć'' – wypowiadały cicho, jednak słyszalnie dla samego chłopaka. Inny pomyślałby, że to jedynie wiatr gwiżdże swoją żałobną piosenkę kolejnemu skoczkowi. Kolejny młody człowiek zdecydował się targnąć na swoje życie. Wiatr nie próbował przekonywać do zmiany wyboru. Przecież doskonale rozumie, że nasze szczęście jest tak samo ulotne, jak jego żywiołowe podmuchy. On tylko czekał, by zabrać się z kolejną osobą w dziki taniec, któremu towarzyszy głośny świst ciała przecinającego powietrze.
           Jeden krok wystarczył, by podjąć decyzję, którą długo rozważał.
Tak niewiele dzieliło go od marzenia, które tlił w sobie od bardzo dawna. Luhan chciał jedynie nauczyć się latać. Tak bardzo tęskno mu było do podziwiania świata z wyższego piedestału, godnego istotom nadludzkim. Dążył do tego celu jak ślepy motyl. Odczuwał jedynie silny zapach zwycięstwa, lecz nie widział rysującego się obrazu porażki. Tak jakby przez całe swoje życie pozostawał w ciemnym pomieszczeniu, marząc o pieszczących jego ciało promieniach słońca.
           I choć ten lot miałby trwać krótko. I choć... Bliżej miałoby mu być do ziemi, niż do nieba – odważył się zaryzykować. Czym byłby motyl bez umiejętności latania? Jak czułby się, gdyby jego skrzydła były jedynie nic nie znaczącą ozdobą?
           Wiatr zaśmiał się gwałtownie, niosąc swe echo w dół razem z ciałem Luhana. Pełne szczęśliwych łez oczy patrzyły jak jego idealne ciało robi pierwszy krok w kierunku nowego życia. Nowego świata widzianego oczami motyla, który... W końcu otworzył powieki, pozwalając sobie ujrzeć piękno świata zewnętrznego. Jednakże mały motyl w jego sercu poczuł lęk. Zdał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie pamięta jak się lata. Od czasu szybowania w powietrzu minęło sporo czasu, podczas którego praktyki z początków egzystencji zanikły w napadach smutku i strachu.
           Przerażony i spanikowany motyl zaczął ruszać skrzydłami, próbując przypomnieć sobie umiejętność, którą utracił. Chociaż był pewien wygranej, lustro odbijające światło w końcu zbiło się od jego nadmiaru, ukazując prawdę, której nie widział. Istnieją pewne rzeczy, które mimo szczerych chęci nigdy nie wrócą.
           Bezsilny Luhan poddał się tak samo, jak jego wewnętrzny motyl, będący ucieleśnieniem jego osobowości. W tym jakże krótkim locie znów ujrzał świat takim, jakim widział go na początku i powinien widzieć zawsze. Niestety wiatr nie cofnie podjętej już decyzji. Wiatr może jedynie obserwować i towarzyszyć osobom, które pogrążone w wielkiej rozpaczy...
Spadają w dół.





~Wind~ 


           Sehun wiedział co niesie za sobą ryzyko, które podjął tuż po oswojeniu się z przegraną. Był inteligentną osobą, choć z wyglądu mogłoby się zdawać, że dosyć niekompetentną. Wiele razy wykazywał się sprytem i mądrością, jednak brakowało mu rozsądku, gdy w rolę wchodziły uczucia. Nigdy nie myślał wtedy jasno. Pragnął trwać w swoich ślepych przekonaniach o słuszności wyboru, którą deklarowali mu kochankowie. Miał ich wielu. Z biegiem czasu rezygnowali z niego, ponieważ Sehun miał trudny charakter. Bywały dni, gdy swoim beztroskim uśmiechem przypominał małe dziecko oblepione na buzi watą cukrową w parku rozrywki, spoglądające z iskierkami w oczach na zadziwiające atrakcje. Czasami zachowywał się jednak, jakby to małe dziecko buntowało się i nie czekało grzecznie na dłoń rodzica, oraz ciepły głos pozwalający na wypróbowanie owej atrakcji i odrobinę rozrywki.
           Mijały dni i miesiące, które przeobraziły się w lata podczas których Sehun pielęgnował i dbał o swoje wewnętrzne, wybredne dziecko. Pogodził się z myślą o posiadaniu niewygodnego charakteru, a jednak ludzie lgnęli do niego. Może tylko dlatego, żeby zostawić go i uświadomić mu, że jest nic nie wartym człowiekiem? Nie... Sehun nie mógł tak myśleć.
           Dwa miesiące temu poznał kogoś. Był dla niego wszystkim, tak jak i on również dla swojego obiektu westchnień. Spotykali się codziennie. Czasami co dwa dni, ponieważ oboje pracowali. Sehun pamiętał tylko, że budząc się rano miał przed oczyma widok osoby leżącej przy nim i cicho sapiącej, pogrążonej we śnie. Liczyło się tylko to, że mógł nadal czuć dotyk jego ciała, widzieć jego twarz i słyszeć zaspany głos, ponieważ taki podobał mu się najbardziej. A gdy pora była wstawać budził go lekkim szturchnięciem mówiąc po cichu, że musi iść i on także powinien się zebrać. Blondyn nigdy nie odpowiadał nic innego, jak tylko "Kocham Cię". Sehun pamiętał, że mimo wszystko cieszył się i wychodził z domu uradowany, a gdy późnym wieczorem wracał... Jego nie było. Nie było go, ponieważ kończył godzinę po nim, a gdy i on wracał... Kochali się. Kochali się po to, by nazajutrz zacząć dzień tak samo. Razem.
           Pewnego dnia przyszedł do domu wkurzony. Nie dostał obiecanego awansu na który ciężko pracował, bo jego szef dojrzał go z facetem u boku, gdy jego ramiona zamknięte były w czułym uścisku co znaczyło tylko jedno. Sehun nie wiedział, że jego szef jest gejem, jednak dowiedział się w niemiły sposób: wysłuchując od niego łóżkowej propozycji. Oczywiście odmówił mu i wyszedł z gabinetu, klnąc pod nosem... ale było za późno. Głupiutki Sehun zwalił całą winę na blondyna. Obwiniał go za to, że jego szef przyznał się do swojej orientacji i tego, że Sehun go pociąga.
Ta noc nie należała do przyjemnych. Jednego kosztowała morze łez i błagań, a drugiego masę nieprzyjemnych słów wykrzykiwanych w amoku. Ciemna noc pamięta zakończenie wspólnej historii tej dwójki. Klatka schodowa w budynku jeszcze nigdy nie słyszała tak głośnego obijania się kółek od walizki o schody. W czasie gdy sąsiedzi... Jeszcze nigdy nie spali tak beztrosko, jak podczas strasznego losu tejże miłości.
           Teraz cień drzewa chronił go przed upalnym słońcem, a trawa delikatnie smagała bose stopy narażone na ubrudzenie. Wsłuchiwał się w szum wiatru i zastanawiał się dlaczego wybrał go motyl, który nadleciał znikąd i usiadł na ręce opartej o kolano. Siedział tak i wpatrywał się w niego, zadając głuche pytania w odmętach swoich myśli. Sehun znał kiedyś pewnego motyla. Był piękny, a jego lot zdumiewał bardziej niż widok pokaźnych skrzydeł. Wiedział jednak, że niestały i psotny wiatr nie może być z motylem. Nie może się z nim nawet przyjaźnić, ponieważ wkrótce i tak stanie się przeszkodą, której nie będzie w stanie przefrunąć.
           Niesiony niechcianymi wspomnieniami zdmuchnął go z ręki i przyglądał się jak odlatuje. Jego lot przypomniał mu o pewnej osobie, którą kiedyś kochał.
           On był motylem. Sehun był wiatrem. Gdyby nie błędy przeszłości, wstałby natychmiast i spotkał się z nim, by spróbować obalić mit o niemożliwej miłości dwóch przeciwności. Tylko że... Jego Luhan ponownie nauczył się latać i odleciał, pokazując Sehunowi, że niegdyś bardzo go skrzywdził, mimo że nadal go kochał. Dowodem tego jest list pożegnalny, zawierający tylko jedno zdanie:
"Motyl leci niesiony wiatrem, który pomaga jego skrzydłom unosić się w powietrzu."

Wtedy Sehun zrozumiał, że mogli być razem, gdyby nie jego charakter i dziecko wewnątrz o które zawsze błędnie dbał.