The Versatile Blogger









Zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez Jae Rin Kim <3
Jestem mile zaskoczona i przepraszam, że odpowiadam z opóźnieniem. 
Bardzo dziękuję! ♥


Co zrobić będąc nominowanym do Versatile Blogger Award ?
1. podziękować nominującemu blogerowi,
2. pokazać nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu,
3. ujawnić 7 faktów o sobie,
4. nominować 7 (lub więcej) blogów,
5. poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.


a więc łapcie 7 faktów o mnie:

1. Jestem... jakby to delikatnie ująć - maniakiem wszystkiego co związane z Azją. Interesuję się wieloma rzeczami, jednakże pytając mnie co robię... zapewne odpisałabym, że fangirluję.
 2. Perfekcjonistka, które chce, by wszystko było idealne. Nie znoszę, gdy chociażby jedna mała rzecz we mnie lub w czymś związanym ze mną jest nie tak, jak ma być. Tyczy się to również tego co robię, jak np. pisania opowiadań. 
3. Jest to mój drugi blog, ponieważ zrezygnowałam z poprzedniego. Postanowiłam zacząć od nowa, jednakże Ci co znają tamten blog... mają do niego nadal link. Nie skasowałam go :)
4. Zostałam nominowana pierwszy raz, dlatego bardzo się zdziwiłam. Na początku zaczęłam panikować, ponieważ nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Spokojnie, sytuacja opanowana. ^^
5. Zaraziłam K-popem kilku ludzi (anime również) i cieszę się, gdy poznaję nowe osoby interesujące się tym samym co ja. ;D
6. Z charakteru jestem pogodną osobą z mega dziwnym poczuciem humoru. Gdy postanowię, że kogoś rozśmieszę... Muszę zrobić to za wszelką cenę. Dzień stracony to taki, podczas którego nikomu nie poprawię humoru.
7. Najbardziej na świecie kocham Baekhyuna i Chanyeola <3


jeszcze raz dziękuję za nagrodę i  nominuję:
 
1.
2.
 



I jeszcze taka wiadomość ode mnie:
Ogromnie się cieszę, gdy czytam jak coś co napisałam, mimo tego że nie jestem pewna jak wyszło, jednak wam się podoba. <3

''High tones''

Długość: 2098 słów
Pairing: ChanBaek/BaekYeol
Rodzaj: Smut
Rating: NC-17    


      

          Baekhyun siedział zamyślony na swoim łóżku ze smętną miną, przeglądając powoli  czasopismo z modą i mrucząc pod nosem z niezadowolenia. Był tak bardzo pochłonięty sobą i swoim obecnym zajęciem, że nie był w stanie dostrzec świdrującego go spojrzenia Chanyeola. Wyższy od dłuższego czasu siedział na swoim łóżku i przyglądał mu się zainteresowany. Baekhyun zawsze był dla niego zagadką. Choć znali się już długo i przyjaźnili, czasami dziwne zachowania chłopaka stały dla niego pod znakiem zapytania. Trzymali się razem odkąd tylko dane było im się poznać, ponieważ polubili się już pierwszego dnia, gdy dowiedzieli się o debiucie.
       Niższy westchnął i odłożył gazetę, po czym zgasił lampkę na stoliku nocnym i położył się. Podkulił nogi niczym małe dziecko i objął je rękoma, przypominając małego niedźwiadka. Chanyeol uznał, że przyjaciel jest po prostu zmęczony i nie ma siły zamienić z nim żadnego słowa, dlatego poszedł spać bez pożegnania. Raper byłby wstanie uwierzyć w to wytłumaczenie, gdyby nie fakt, że Baekkie nadal nie przebrał się w pidżamę. Każdy inny członek zespołu pomyślałby, że zignorował to i nie przejmując się tym postanowił zasnąć w ubraniach, jednak Chanyeol wiedział, że Baekhyun taki nie jest. Coś ewidentnie jest nie tak.
        Wtem usłyszał ciche pociągnięcie nosem, a za chwilę stęknięcie i ponowne pociągnięcie. Wychylił się ze swojego łóżka i dostrzegł, jak Baekhyun przeciera twarz nadgarstkiem.
- Baekkie... Ty płaczesz? - zapytał i czekał na odpowiedź, która nie nadeszła. W zamian za nią otrzymał dźwięk kolejnego pociągnięcia nosem i zauważył, że chłopak zmienił pozycję. Leżał teraz na brzuchu chowając twarz w poduszce, a jego drobna sylwetka w ciemnych ciuchach odznaczała się na tle jasnej pościeli. Zestresowany Yeollie z szybko bijącym sercem postanowił zapytać jeszcze raz, ponieważ bardzo zmartwił się na widok płaczącego Baekhyuna.
- Coś się stało? - powiedział szeptem, by nie drażnić kolegi. Wtem ujrzał jak Baekhyun podnosi się i odwraca w jego stronę. Ciemny pokój rozświetlała jedynie lampka przy łóżku Chanyeola, dlatego chłopak nie widział wyraźnie twarzy Baekhyuna. Mimo że miał na nosie parę czarnych okularów, te jednak w egipskich ciemnościach okazały się być mało przydatne dla kogoś z wadą wzroku.
- Ja... Bo... Ja... - jąkał się Baek, jednak przełknął głośno ślinę przecierając oczy i kontynuował. - Mój śpiew... Nie jest wystarczająco d-dobry - wydusił z siebie, po chwili znowu zanosząc się płaczem. Chanyeol spojrzał na niego w szoku i pokręcił głową niedowierzająco.
         Byun Baekhyun jest jednym z głównych wokali EXO nie bez powodu. Ma wielki talent, ogromne umiejętności i pasję do śpiewania, co widać na absolutnie każdym kroku. Wyższy pokręcił głową i odrzekł:
- Nie Baekhyunnie... Twój śpiew jest aż zanadto dobry. Co ci strzeliło do głowy? - odpowiedział i wstał, kierując się w stronę starszego o parę miesięcy od siebie chłopaka. Zbliżył się do jego łóżka, po czym usiadł obok przyjaciela i objął go ramieniem. Baekhyun wzdrygnął się, jednak nie uspokoił się poprzez pocieszający gest jego przyjaciela. Zamiast tego zacisnął palce w piąstki na swoich udach będąc rozkojarzony dotykiem wyższego i opuścił głowę.
- Nie rozumiesz mnie - wypowiedział głosem, w którym cały czas dało się usłyszeć to, że płakał. Chanyeol położył rękę na zaciśniętej dłoni Baeka i schylił się w stronę jego ucha.
- Masz rację, nie rozumiem cię - wyszeptał wprost w jego szyję, owiewając ją swoim ciepłym oddechem. Baekhyun na wskutek tego niemal podskoczył i próbował wstać, jednak ramię Channiego obejmujące go nie pozwoliło mu odsunąć się nawet na milimetr. Zamiast tego poczuł jak wielkolud swoimi szorstkimi palcami głaszcze jego gładką dłoń.
- Powiesz mi? - zapytał uwodzicielsko Chanyeol, chcąc skłonić chłopaka do wyjaśnień. Baekhyun spojrzał na niego pierwszy raz odkąd zaczęli rozmowę i zdębiał, gdy odwróciwszy się odkrył, że ich twarze dzieli od siebie tylko kilka milimetrów. Zdziwiony wytrzeszczył oczy sprawiając tym, że jedno z nich opuściła zalegająca łza. Chanyeol zauważywszy ją, zdjął dłoń z ręki Baeka i przetarł ją palcem, zabierając niechcianego gościa z pięknej twarzy bruneta. Ten tylko otworzył szerzej usta i natychmiast tego pożałował, ponieważ pełne wargi Chanyeola wpiły się w nie bez zastanowienia. Baekhyun jęknął i położył dłoń na klacie rudzielca powoli odpychając ją, ponieważ czuł że młodszy odbiera mu pocałunkiem większość jego siły. Channie czując to położył na niej swoją, przejmując nad nią kontrolę i nakierowując ją na swoje serce. Baekhyun będąc w szoku i czując zachłanne, lecz delikatne pocałunki Chanyeola całkowicie zapomniał o powodzie swojego smutku. Jego miejsce zajęło przerażenie i jednocześnie ekscytacja, której sam nie rozumiał. Pod swoimi długimi i zadbanymi palcami wyczuwał szybko bijące serce olbrzyma, które niemal dorównywało rytmowi serca mniejszego.
       Chanyeol widząc, że Baekhyun nie stawia większego oporu zaczął kłaść chłopaka na łóżko. Gdzieś w nieuwadze okulary większego spadły i zjechały z pościeli na podłogę, wydając z siebie cichy odgłos uderzenia. Brunet słysząc to i widząc wielkie, piękne oczy przyjaciela zdębiał, gdy dostrzegł w nich swoje odbicie. Przeraziło go to, przez co wyrwał się spod pocałunków rudzielca i wziął haust powietrza, napełniając nim swoje płuca.
- Ch... Chanyeol-ah - jęknął, gdy poczuł jego kolano między swoimi udami. - Z...Zostaw - wymruczał i ponownie spróbował odepchnąć chłopaka, opierając ręce na jego brzuchu. Wyższy jedynie wydał z siebie dźwięk niezadowolenia i zdjął z siebie jego dłonie, przykuwając nadgarstki do pościeli.
- Oj Baekkie... Baekkie... - wypowiedział szeptem patrząc się w zagubione spojrzenie chłopaka. - Zrobię to pod warunkiem, że w ciągu pięciu sekund powiesz mi, dlaczego płakałeś - dodał i natychmiast zatkał usta Baekhyuna pocałunkiem, uniemożliwiając mu wypowiedzenie chociażby jednego słowa. Niższy próbował, jednakże nie był w stanie nic zrobić. Jego ręce były dociskane do łóżka, usta zatkane a krocze drażnione nogą. Pośród tylu emocji, które wywołał u niego rudzielec zapomniałby o kolanie między swoimi udami, gdyby nie fakt, że jak na złość większy poruszył nim, sprawiając że Baek wygiął się i jęknął.
- A... ach! P... powiem ci - próbował wziąć go na łaskę z nadzieją, że Chanyeol zapomni o tym, że pięć sekund dawno minęło. - Ja...Ja... - zaczął, gdy młodszy dobrał się do jego szyi i całował ją, zjeżdżając pocałunkami w dół. Rudzielec puścił nadgarstki chłopaka, którego dłonie momentalnie znalazły się na jego plecach i przeniósł ręce na jego biodra. Chłopak poczuł jak jego granatowa koszulka unosi się i zaprasza palce Chanyeola pod siebie, który bez zastanowienia przyjął zaproszenie. Jedną ręką pieścił kształtne biodro Baekhyuna, a drugą przemierzył jego brzuch i klatkę piersiową w poszukiwaniu sutka chłopaka. Gdy go znalazł, objął go dwoma palcami i ścisnął, wywołując głośne jęknięcie Baeka. Ustami pieścił jego wystający obojczyk, a palcami nadal zabawiał się twardym sutkiem chłopaka nie zapominając o regularnym poruszaniu nogą pomiędzy udami przyjaciela.
- Ch...Chanyeol...ja... po prostu martwi...łem się, że ni... nie robię postępów - wyjaśnił Baekhyun, gdy przypomniał sobie o tym, że powiedzenie prawdy jest jego jedyną deską ratunku. Zainteresowany chłopak oderwał usta od ciała mniejszego i spojrzał na przymknięte powieki Baekhyuna.
- W czym nie robisz postępów? - zapytał, po czym przejechał dłonią z biodra na krocze bruneta i zacisnął ją mocno, wywołując u chłopaka głośne jęknięcie.
- Aa...ach! W... w wysokich tonacjach - powiedział głośno dysząc i zaciskając ręce na koszulce Chanyeola, sprawiając że ta nieco się podniosła ukazując jego brzuch. Chłopak widząc, że Baekhyunowi śpieszy się z jej zdjęciem zrzucił ją z siebie i cisnął kawałek garderoby gdzieś za siebie. Baekkie otworzył oczy czując gwałtowny ruch chłopaka i ujrzał go nagiego do pasa. Chanyeol schylił się ponownie i wyszeptał do jego ucha:
- Więc pozwól mi, że pomogę ci w treningu - po czym skubnął zębami szyję mniejszego i stanowczym ruchem zdjął z niego bluzkę, podziwiając niewyrzeźbiony brzuch przyjaciela. Momentalnie przejechał po nim dłonią, jednak Baek przeszkodził jej w poznawaniu swojego ciała.
- N...nie Chanyeol! - nie zdążył jednak w porę zareagować, gdy Channie rozpiął pasek od jego spodni i zsunął je na połowę ud razem z bokserkami. Baekhyun zakrył dłońmi swoją męskość, jednak Channie w tym samym czasie przygryzł jego sutek w skutek czego Baek zabrał je, by go odepchnąć w towarzystwie westchnięcia spowodowanego bólem. Chanyeol jednak tylko na to czekał, ponieważ od razu oplótł palcami jego członka, tworząc z nich małe pierścienie. Baek wzdrygnął się i podniecił dotykiem Channiego, przez co jego męskość uniosła się w górę, wypieszczona wcześniej intensywnymi ruchami kolanem.
- N...Nie tam! P... Proszę zo-zostaw - jęczał i oddychał głośno, sapiąc gdy Chanyeol robił mocniejsze ruchy. Większy nie przejmował się jego protestami i właśnie ssał szyję bruneta, robiąc na niej malinkę. Dłonie Baekhyuna obejmowały jego plecy wbijając w nie paznokcie i błądząc po nich, zatapiając je mocno w skórze posapującego Chanyeola. Zaczęły pojawiać się na nich czerwone plamki krwi, o których jednakże żaden z nich nie miał pojęcia. Zamiast tego członek uwięziony w spodniach Chanyeola nabrzmiał do granic możliwości, jednak chłopak dzielnie pieścił krocze Baekhyuna czekając na swoją kolej. Starszy jęczał niczym kobieta wydając z siebie głośne odgłosy, chociaż był to zaledwie mały zalążek tego, co planował Chanyeol. W pewnym momencie poczuł jak nasienie Baeka moczy jego dłoń, po czym zdjął ją z krocza chłopaka i przejechał nią po jego brzuchu, natrafiając na pierś bruneta. Ten jednak leżał na łóżku sparaliżowany i brał łapczywe oddechy, starając się uspokoić i schłodzić rozgrzane ciało.
- I jak, dobrze ci? - zapytał Channie, po czym musnął jego wargi i uśmiechnął się, dodając. - To zaledwie pierwsza część treningu. Niestety druga jeszcze przed nami - powiedział odpinając guzik i zamek od spodni, zsuwając je ze swoich bioder zaledwie tylko na tyle, by nie przeszkadzały. Chwilę potem ściągnął Baekhyunowi spodnie do końca, sprawiając że ciężar materiału opinający jego uda zniknął.
         Baekhyun podparł się na łokciach i ujrzał pożądanie w oczach Chanyeola, a jego spojrzenie mówiło same za siebie.
- Ch...Channie ty chyba nie chcesz... - powiedział jąkając się i próbując wycofać do tyłu, jednak silne i męskie dłonie rudzielca przygwoździły go do łóżka, rozchylając nogi na bok.
- Zobaczysz, że potrafię być naprawdę dobrym nauczycielem - po czym wszedł w niego mocnym pchnięciem. Niestety Baekhyun był zbyt ciasny, a ruch Chanyeola wywołał u niego desperacki krzyk. Nie tylko Baekhyun poczuł ból, ale również Channie, który był w nim tylko połowę długości swojego członka. Olbrzym poczuł jak ciasne wnętrze chłopaka zaciska się na jego męskości i przyległ brzuchem do brzucha swojego kochanka, głośno sapiąc.
- M... Musisz się rozluźnić - powiedział całując jego klatkę piersiową i poruszając powoli biodrami. Baekhyun po raz kolejny zostawił na skórze Chanyeola czerwone pręgi, sapiąc głośno.
- A...ał... P... Proszę przestań - powiedział i zaczął odpychać biodra chłopaka, powodując tym jeszcze większy ból. Czując, że nic nie jest w stanie zrobić poddał się i jęknął wprost do ust chłopaka, które właśnie odnalazły jego wargi. - Dlaczego? - powiedział szeptem czując rozrywający ból pomiędzy pośladkami.
- Baekkie ja... Ja cię kocham - powiedział do bruneta Chanyeol i pocałował go namiętniej, by udowodnić prawdziwość słów. - Dla mnie twój głos zawsze był idealny. Nie ważne co o nim sądzisz, ja zawsze będę uwielbiał go słuchać szczególnie w takich sytuacjach jak ta - dodał i zarzucił sobie nogi Baekhyuna na plecy, zyskując tym więcej luzu we wnętrzu spiętego Baekkiego. Nie wiedział czy było to spowodowane zmianą pozy, a może tym że chłopak uwierzył w jego słowa. Prawda była taka, że oboje przylegali do siebie ciasno biodrami, a ich spocone brzuchy ocierały się o siebie.
     Gdy Baekhyun poczuł jak członek Chanyeola wchodzi w niego głębiej, zaczął panikować i prosić go, by przestał. Chłopak jednakże słyszał tylko jęki starszego, które dodawały mu sił do dalszych pchnięć.
- Aaa...aaach! Channie... - krzyczał, gdy penetrował jego ciało z zadziwiającą siłą. Chanyeol pchał swoją męskość dalej i dalej sprawiając, że łóżko na którym leżeli zaczęło się trząść. Sprężyny w materacu skrzypiały tak głośno, jak Baek zdzierał swoje struny głosowe poprzez liczne krzyki. W pewnym momencie. Baekhyun zaczął jęczeć jeszcze głośniej, gdy Chanyeol dochodząc wgryzł się w jego ramię. Ruchy wewnątrz bruneta były tak intensywne i bolesne, że spod przymkniętej powieki wymknęła się druga niechciana łza tej nocy.
- Ch... Chanyeol ja już... Boliiii - krzyczał, gdy Chanyeol oderwał usta z barku Baeka i pocałował go w momencie, gdy ciało drobniejszego wypełniło jego nasienie. Rudzielec westchnął głośno, opadając w bezwładzie na Baekhyuna i leżał na nim, dysząc tak samo szybko jak chłopak. Przez pewien czas poruszał się jeszcze we wnętrzu bruneta, jednakże w pewnym momencie przestał i uniósł głowę by spojrzeć na ukochanego.
Baekhyun leżał z otwartymi ustami, a jego ręka spoczywająca na oczach drgała z powodu emocji. Chanyeol zmartwił się i zdjął dłoń z twarzy Baeka, muskając jego wargi.
- Ch... Chyba nie byłem aż taki zły? - zapytał, po czym położył głowę na klatce piersiowej Baekhyuna i wsłuchał się w nieregularny rytm jego serca. Baekhyun jednak nie potrafił nic powiedzieć przez chrypkę i niemal zdarte gardło, dlatego odszukał ręką dłoń Channiego i splótł swoje palce z jego, dając mu nad wyraz jasną i prostą do zrozumienia odpowiedź.

''Butterfly&Wind''

Długość: 1477 słów
Pairing: HunHan
Rodzaj: Dramat
Rating: G
Uwagi: Pierwszy OneShot, który zdecydowałam się dodać...
tym samym witając się z wami i zapoznając was z moimi wypocinami.



~Butterfly~


           Motyl wbrew pozorom jest stworzeniem ślepym. Zaintrygowany kolorem płatków kwiatu, który obrał jako swój cel, leci do niego nie zważając na różnego rodzaju przeszkody. Choćby miał zmagać się z niemiłosiernym, wiosennym wiatrem, oraz ciężkimi i ogromnymi dla niego kroplami deszczu. Woń, która wydobywa się z rozpowszechniających ją płatków, niesiona przez podmuch kołyszący całą łodygą rośliny, trafia do motyla wodzonego pragnieniem. Pragnieniem tak silnym, że nie przeszkadzają mu niepożądane dla niego czynniki biologiczne, będące na porządku dziennym w otaczającym nas zielonym środowisku.
           Luhan właśnie taki był. Zaślepiony pięknym blaskiem rzeczy, którą pragnął mieć, i którą pragnął osiągnąć. To coś w rodzaju odbijającego się od lustra światła. Promieniste cele raziły go, oślepiając i sprawiając, że dążąc do nich gubił się w odmętach ciemności. Luhan nic nie widział. Był ślepcem, ale nie z natury. Bóg stworzył go doskonałego. Takiego, jakim chciałby być każdy młody człowiek w jego wieku. Dlatego nasuwa się jedno istotne pytanie. ''Dlaczego Luhan był ślepym motylem?''
          W istotnym dla niego dniu postanowił nauczyć się latać. Tak, był stworzeniem pierwotnie zdolnym do latania, ale utracił ten dar. Istota doskonała nie potrzebuje ulepszeń, chociaż z całego serca pragnie być jeszcze lepszą. Motyl jest idealny. Posiada skrzydła, dzięki którym może wznosić się w górę, szybując po niebie i spoglądając na monotonne życie miasta. Widząc życie ludzi w nim żyjących i przyrody, która z całych sił stara się przeżyć.
           Jednakże nie byłby tak doskonały, gdyby ogarnęła nim samolubność. Kiedy ktoś jest niemało utalentowany pragnie podzielić się tym z innymi. Chce, by inni dowiedzieli się o tym, ale z dobrych pobudek. A Luhan... Był samolubny. Utracił swój dar. Swój talent zyskany od Boga. Znów stał się zwykłym człowiekiem, który prymitywnie udawał istotę Boską. ''Do czego potrzebne mi skrzydła dzięki którym nie mogę latać? Mają być źródłem mojego wstydu, zhańbienia i bólu, który codziennie noszę w sercu?'' - powtarzał, stojąc na krawędzi dachu najwyższego hotelu w całym Seoulu.
           Nie można winić Luhana za to, że starał się ponownie odzyskać swój dar. Przecież mimo wszystko jest tylko człowiekiem, istotą bezsilną... która potrzebuje innych, by egzystować. Jak miał odzyskać moc latania? Jak miał sprawić, by jego motyle skrzydła zatrzepotały raz jeszcze? Chociażby raz, by sprawdzić czy są prawdziwe. By utwierdzić się w przekonaniu, że tak naprawdę w głębi duszy nadal jest Bóstwem. Osobą, która obdarowana została owocnym w same dobre plony, życiem.
           Kiedy wiatr zmagał na sile, jego blond włosy kołysały się w tę i z powrotem, jakby one również próbowały dokonać wyboru. ''Skoczyć, czy nie skoczyć'' – wypowiadały cicho, jednak słyszalnie dla samego chłopaka. Inny pomyślałby, że to jedynie wiatr gwiżdże swoją żałobną piosenkę kolejnemu skoczkowi. Kolejny młody człowiek zdecydował się targnąć na swoje życie. Wiatr nie próbował przekonywać do zmiany wyboru. Przecież doskonale rozumie, że nasze szczęście jest tak samo ulotne, jak jego żywiołowe podmuchy. On tylko czekał, by zabrać się z kolejną osobą w dziki taniec, któremu towarzyszy głośny świst ciała przecinającego powietrze.
           Jeden krok wystarczył, by podjąć decyzję, którą długo rozważał.
Tak niewiele dzieliło go od marzenia, które tlił w sobie od bardzo dawna. Luhan chciał jedynie nauczyć się latać. Tak bardzo tęskno mu było do podziwiania świata z wyższego piedestału, godnego istotom nadludzkim. Dążył do tego celu jak ślepy motyl. Odczuwał jedynie silny zapach zwycięstwa, lecz nie widział rysującego się obrazu porażki. Tak jakby przez całe swoje życie pozostawał w ciemnym pomieszczeniu, marząc o pieszczących jego ciało promieniach słońca.
           I choć ten lot miałby trwać krótko. I choć... Bliżej miałoby mu być do ziemi, niż do nieba – odważył się zaryzykować. Czym byłby motyl bez umiejętności latania? Jak czułby się, gdyby jego skrzydła były jedynie nic nie znaczącą ozdobą?
           Wiatr zaśmiał się gwałtownie, niosąc swe echo w dół razem z ciałem Luhana. Pełne szczęśliwych łez oczy patrzyły jak jego idealne ciało robi pierwszy krok w kierunku nowego życia. Nowego świata widzianego oczami motyla, który... W końcu otworzył powieki, pozwalając sobie ujrzeć piękno świata zewnętrznego. Jednakże mały motyl w jego sercu poczuł lęk. Zdał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie pamięta jak się lata. Od czasu szybowania w powietrzu minęło sporo czasu, podczas którego praktyki z początków egzystencji zanikły w napadach smutku i strachu.
           Przerażony i spanikowany motyl zaczął ruszać skrzydłami, próbując przypomnieć sobie umiejętność, którą utracił. Chociaż był pewien wygranej, lustro odbijające światło w końcu zbiło się od jego nadmiaru, ukazując prawdę, której nie widział. Istnieją pewne rzeczy, które mimo szczerych chęci nigdy nie wrócą.
           Bezsilny Luhan poddał się tak samo, jak jego wewnętrzny motyl, będący ucieleśnieniem jego osobowości. W tym jakże krótkim locie znów ujrzał świat takim, jakim widział go na początku i powinien widzieć zawsze. Niestety wiatr nie cofnie podjętej już decyzji. Wiatr może jedynie obserwować i towarzyszyć osobom, które pogrążone w wielkiej rozpaczy...
Spadają w dół.





~Wind~ 


           Sehun wiedział co niesie za sobą ryzyko, które podjął tuż po oswojeniu się z przegraną. Był inteligentną osobą, choć z wyglądu mogłoby się zdawać, że dosyć niekompetentną. Wiele razy wykazywał się sprytem i mądrością, jednak brakowało mu rozsądku, gdy w rolę wchodziły uczucia. Nigdy nie myślał wtedy jasno. Pragnął trwać w swoich ślepych przekonaniach o słuszności wyboru, którą deklarowali mu kochankowie. Miał ich wielu. Z biegiem czasu rezygnowali z niego, ponieważ Sehun miał trudny charakter. Bywały dni, gdy swoim beztroskim uśmiechem przypominał małe dziecko oblepione na buzi watą cukrową w parku rozrywki, spoglądające z iskierkami w oczach na zadziwiające atrakcje. Czasami zachowywał się jednak, jakby to małe dziecko buntowało się i nie czekało grzecznie na dłoń rodzica, oraz ciepły głos pozwalający na wypróbowanie owej atrakcji i odrobinę rozrywki.
           Mijały dni i miesiące, które przeobraziły się w lata podczas których Sehun pielęgnował i dbał o swoje wewnętrzne, wybredne dziecko. Pogodził się z myślą o posiadaniu niewygodnego charakteru, a jednak ludzie lgnęli do niego. Może tylko dlatego, żeby zostawić go i uświadomić mu, że jest nic nie wartym człowiekiem? Nie... Sehun nie mógł tak myśleć.
           Dwa miesiące temu poznał kogoś. Był dla niego wszystkim, tak jak i on również dla swojego obiektu westchnień. Spotykali się codziennie. Czasami co dwa dni, ponieważ oboje pracowali. Sehun pamiętał tylko, że budząc się rano miał przed oczyma widok osoby leżącej przy nim i cicho sapiącej, pogrążonej we śnie. Liczyło się tylko to, że mógł nadal czuć dotyk jego ciała, widzieć jego twarz i słyszeć zaspany głos, ponieważ taki podobał mu się najbardziej. A gdy pora była wstawać budził go lekkim szturchnięciem mówiąc po cichu, że musi iść i on także powinien się zebrać. Blondyn nigdy nie odpowiadał nic innego, jak tylko "Kocham Cię". Sehun pamiętał, że mimo wszystko cieszył się i wychodził z domu uradowany, a gdy późnym wieczorem wracał... Jego nie było. Nie było go, ponieważ kończył godzinę po nim, a gdy i on wracał... Kochali się. Kochali się po to, by nazajutrz zacząć dzień tak samo. Razem.
           Pewnego dnia przyszedł do domu wkurzony. Nie dostał obiecanego awansu na który ciężko pracował, bo jego szef dojrzał go z facetem u boku, gdy jego ramiona zamknięte były w czułym uścisku co znaczyło tylko jedno. Sehun nie wiedział, że jego szef jest gejem, jednak dowiedział się w niemiły sposób: wysłuchując od niego łóżkowej propozycji. Oczywiście odmówił mu i wyszedł z gabinetu, klnąc pod nosem... ale było za późno. Głupiutki Sehun zwalił całą winę na blondyna. Obwiniał go za to, że jego szef przyznał się do swojej orientacji i tego, że Sehun go pociąga.
Ta noc nie należała do przyjemnych. Jednego kosztowała morze łez i błagań, a drugiego masę nieprzyjemnych słów wykrzykiwanych w amoku. Ciemna noc pamięta zakończenie wspólnej historii tej dwójki. Klatka schodowa w budynku jeszcze nigdy nie słyszała tak głośnego obijania się kółek od walizki o schody. W czasie gdy sąsiedzi... Jeszcze nigdy nie spali tak beztrosko, jak podczas strasznego losu tejże miłości.
           Teraz cień drzewa chronił go przed upalnym słońcem, a trawa delikatnie smagała bose stopy narażone na ubrudzenie. Wsłuchiwał się w szum wiatru i zastanawiał się dlaczego wybrał go motyl, który nadleciał znikąd i usiadł na ręce opartej o kolano. Siedział tak i wpatrywał się w niego, zadając głuche pytania w odmętach swoich myśli. Sehun znał kiedyś pewnego motyla. Był piękny, a jego lot zdumiewał bardziej niż widok pokaźnych skrzydeł. Wiedział jednak, że niestały i psotny wiatr nie może być z motylem. Nie może się z nim nawet przyjaźnić, ponieważ wkrótce i tak stanie się przeszkodą, której nie będzie w stanie przefrunąć.
           Niesiony niechcianymi wspomnieniami zdmuchnął go z ręki i przyglądał się jak odlatuje. Jego lot przypomniał mu o pewnej osobie, którą kiedyś kochał.
           On był motylem. Sehun był wiatrem. Gdyby nie błędy przeszłości, wstałby natychmiast i spotkał się z nim, by spróbować obalić mit o niemożliwej miłości dwóch przeciwności. Tylko że... Jego Luhan ponownie nauczył się latać i odleciał, pokazując Sehunowi, że niegdyś bardzo go skrzywdził, mimo że nadal go kochał. Dowodem tego jest list pożegnalny, zawierający tylko jedno zdanie:
"Motyl leci niesiony wiatrem, który pomaga jego skrzydłom unosić się w powietrzu."

Wtedy Sehun zrozumiał, że mogli być razem, gdyby nie jego charakter i dziecko wewnątrz o które zawsze błędnie dbał.